Bezdech senny u kierowców: leczenie jest obowiązkowe
Zdaniem ekspertów zmęczenie i niewyspanie można porównać do stanu po spożyciu alkoholu. Stajemy się zdekoncentrowani, nie możemy skupić się na kierowaniu, nasze reakcje ulegają spowolnieniu. W związku z tym Komisja Europejska pod lupę wzięła obturacyjny bezdech senny, jednego z głównych sprawców zmęczenia za kółkiem. W 2016 r. weszły w życie weszły nowe przepisy narzucające obowiązek badania kierowców i kandydatów na kierowców pod kątem tego schorzenia. Jakie zmiany to oznacza?
Szacuje się, że na bezdech senny cierpi 1,5 mln Polaków. Do 10 proc. dorosłych mężczyzn i do 4 proc. kobiet. Niektóre dane mówią nawet o 20 proc. wszystkich Europejczyków. Wiele osób borykających się z tą przypadłością to zawodowi kierowcy. Bezdech senny jest jedną z głównych przyczyn senności i zasypiania w ciągu dnia, zmęczenia, dekoncentracji. To więc schorzenie wyjątkowo niebezpieczne dla pracujących za kierownicą, jak i pozostałych uczestników ruchu.
OBS, czyli uwaga na drodze
Bezdech senny, a właściwie obturacyjny bezdech senny (OBS), polega na ograniczeniu przepływu powietrza przez drogi oddechowe. Podczas godziny snu może dojść do nawet do kilkunastu lub kilkudziesięciu takich epizodów trwających min. 10 sekund. O schorzeniu mówi się, gdy w ciągu godziny dochodzi do min. 5 bezdechów oraz mamy do czynienia z objawami choroby lub przy min. 15 bezdechach przebiegających bezobjawowo. Bezdech lub spłycenie oddechu jest spowodowane zwężeniem lub zamknięciem światła dróg oddechowych w odcinku gardłowym. Zdarza się całkowite zamknięcie dostępu powietrza, z czego śpiący nie zdaje sobie sprawy. Wskutek ograniczenia dostępu tlenu do organizmu dochodzi do zaburzenia struktury snu, czyli tzw. mikroprzebudzeń, których sobie nie uświadamiamy. W ciągu godziny do zaburzenia snu dochodzi nawet kilkadziesiąt razy. Rano osoba cierpiąca na OBS wstaje niewyspana mimo prawidłowej – zdawałoby się – ilości snu; zmęczona i zdekoncentrowana. Zasypianie w ciągu dnia, dodatkowo kłopoty z pamięcią, poranne bóle głowy oraz problemy z potencją mogą stanowić dla nas sygnał, że podczas snu dochodzi do przerw „w dostawie” tlenu.
„Chorujący na bezdech to przeważnie mężczyźni po czterdziestce. Czynnikiem ryzyka jest także nadwaga, otyłość oraz picie alkoholu wieczorem” – tłumaczy Ernest Kuchar, lekarz specjalista medycyny sportowej, uprawniony również do przeprowadzania badań kierowców i kandydatów na kierowców. Niebezpieczne może okazać się także skrzywienie przegrody nosowej, przerost migdałków czy nieprawidłowości anatomiczne.
Nowe przepisy unijne dotyczące badania bezdechu u kierowców
Bezdech jest niebezpieczny, szczególnie w przypadku kierowców, także zawodowych – doszła do wniosku Komisja Europejska. Lekarze badający kierowców oraz kandydatów na kierowców od początku roku mają obowiązek weryfikowania, czy nie cierpią oni na bezdech, a w razie wątpliwości wysyłania na dodatkowe badania. Jak wynika z dyrektywy, kierowcy, którzy nie będą leczyć bezdechu sennego, stracą prawo jazdy.
Za sprecyzowanie przepisów odpowiedzialne są resorty zdrowia w poszczególnych państwach członkowskich, w Polsce nowe wymagania wstępnie określono w rozporządzeniu ministra zdrowia. Jak to jednak wygląda w praktyce? Oczywiście, podczas przeprowadzanego wywiadu lekarz pyta o dolegliwości kierowcy, ale badani rzadko przyznają się do schorzenia – w konsekwencji mogłoby to bowiem oznaczać zakaz wykonywania zawodu. „Lekarz nie ma możliwości rozpoznania tego problemu bez badań, skomplikowanych, kosztownych badań wykonywanych w czasie snu. Może opierać się na wywiadzie. Jeśli badany kandydat lub kierowca przyzna, że ma bezdech, to lekarz wyśle go na badania i nie da pozytywnego orzeczenia. Badani są więc na tyle sprytni, by wiedzieć, co mówić – podkreśla Ernest Kuchar. Problem stanowi tu zakres badań. Z krwi można wyczytać wszystko, zdiagnozowanie bezdechu wymaga zaś wizyty u specjalisty, monitorowania snu, a leczenie – wykupienia kosztownej aparatury. Jest to kłopotliwe także dla lekarza – oczywiście, do jego obowiązków należy wyeliminowanie bezdechu na etapie wywiadu, jednak jeśli będzie zbyt skrupulatny, musi liczyć się z odpływem pacjentów” – przyznaje.
Leczenie bezdechu sennego
Bezdech wpływa nie tylko na nasze samopoczucie w ciągu dnia, ale – nieleczony – również na pracę całego organizmu. Leczenie powinniśmy więc uznać nie tyle za wskazane, co za konieczne. „Pacjent powinien przejść wstępną diagnostykę, którą wykonujemy w warunkach ambulatoryjnych – mówi dr n. med. Szymon Dworniczak, członek Europejskiego Towarzystwa Oddechowego, specjalista w dziedzinie leczenia bezdechu. My wykonujemy badanie poligrafii – chory jest umawiany z inżynierem, który zajmuje się aparaturą, przygotowaniem, podłączeniem chorego itd. Przychodzi na wizytę w godzinach wieczornych, jest ubierany w aparaturę, po czym idzie z nią spać do własnego łóżka, włącza aparat tuż przed zaśnięciem i wyłącza go rano. Jeżeli badanie wypada jednoznacznie, tzn. jest duża liczba bezdechów, ciężkie spadki utlenowania krwi, chorego można zakwalifikować do leczenia. W przypadkach ciężkich bezdechu proponujemy wdrożenie terapii metodą protezy powietrznej. Chory może sobie taką protezę powietrzną wypożyczyć. Najpierw dopasowujemy ją w warunkach nadzorowanych, sprawdzamy, czy chory się dobrze czuje, czy nie ma żadnych działań ubocznych przynajmniej na początku terapii, potem chory stosuje taką terapię od 5 do 7 dni w warunkach domowych. Jest to specjalne urządzenie, które wykonuje tzw. miareczkowanie, czyli określenie ciśnienia terapeutycznego do zastosowania w aparacie CPAP. Chory już sam używa aparatu CPAP w domu” – tłumaczy ekspert.
Ile to kosztuje?
Kierowcy obawiają się przede wszystkim wysokich kosztów leczenia oraz skomplikowanego przebiegu procesu. Koszt przeprowadzenia badania poligrafii, czyli uproszczonego badania snu w warunkach domowych, w trybie prywatnym zamyka się jednak w kwocie około 200 zł. Z kolei miareczkowanie, czyli wypożyczenie sprzętu na tydzień w celu określenia parametrów pracy docelowego aparatu kosztuje około 150 zł. Oczywiście, mówimy tu jedynie o podstawowym zakresie badań. „Jeżeli potrzebne jest bardziej skomplikowane badanie, czyli pełna polisomnografia, to te koszty rosną. Takiego badania nie można już wykonać w warunkach domowych” – podkreśla dr Szymon Dworniczak.
Kupno protezy, aparatu CPAP jest refundowane przez NFZ na podstawie uzyskanego wyniku badania snu i miareczkowania. „Lekarz ubezpieczenia zdrowotnego, najczęściej jest to pulmonolog, ewentualnie laryngolog, wystawia wniosek o refundację. Narodowy Fundusz refunduje 90 proc. wartości, jednak „nie więcej niż…”. Jest tam określona kwota, powyżej której, pomimo większej wartości aparatu, Fundusz nie zapłaci. Z reguły jest tak, że wartość aparatu przekracza kwotę refundacji i pacjent jest zobligowany do dopłaty” – tłumaczy ekspert. Dopłaty w chwili obecnej kształtują się przy prostych aparatach na poziomie 200-300 zł. Możliwość refundacji jest dostępna raz na 5 lat.
Za mało placówek, zbyt wielu chorych
Poważnym ograniczeniem jest również słaba dostępność odpowiednich placówek i specjalistów. W tej chwili w Polsce jest jedynie kilka jednostek, które umożliwiałyby wykonanie pełnej diagnostyki w trybie stacjonarnym. Na szczęście możliwe jest również przeprowadzenie badania w warunkach ambulatoryjnych, czyli w domu pacjenta. „Tego typu instytucje prawdopodobnie będą powstawały. Liczba kierowców, nawet tylko i wyłącznie kierowców zawodowych, którzy będą zobligowani do tego typu badań, będzie bardzo duża. Może to spowodować niemożność wykonania potrzebnej liczby badań w odpowiednio krótkim czasie. Kluczowe jest to, jak zostaną doprecyzowane przepisy wykonawcze, tzn., czy ustawodawca w jakiś sposób narzuci to, jaki rodzaj badań będzie musiał być przeprowadzany u chorych, np. u kierowców” – mówi dr Szymon Dworniczak.
Możliwe, że już za kilka lat w Polsce dostępne będą usprawnienia spotykane dotąd w krajach Europy Zachodniej, np. we Francji. Do aparatów CPAP wstawia się moduły GPS, dzięki którym możliwe jest monitorowanie, czy kierowca używa sprzętu regularnie. Tylko ci, którzy kontynuują leczenie, mogą zachować uprawnienia do kierowania pojazdami. Choć to dość rygorystyczna forma nadzoru, trzeba stwierdzić, że efektywna – do wypadków spowodowanych zmęczeniem dochodzi rzadziej.
Współpraca merytoryczna: dr n. med. Szymon Dworniczak, specjalista w dziedzinie leczenia bezdechu, Atomed
Komentarze
Twój komentarz
Jeśli chcesz napisać komentarz, zaloguj się:
lub zarejestruj się.